Akwedukt. Oficyna Wydawnicza Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu
rok założenia: 1999 Każda książka w Akwedukcie jest źródłem.
Od ponad 20 lat Akwedukt publikuje poezję, wspomnienia, opracowania krytyczno- -naukowe, albumy fotograficzne, tłumaczenia – w przeświadczeniu o wartości słowa, dbając o różnorodną i interesującą dla czytelników ofertę wydawniczą. Poszukiwanie autorek i autorów wrażliwych, wnikliwych, oryginalnych, niezależnych, dokładność edytorska, piękna szata graficzna – wynikają z przekonania, że literatura jest dobrem kultury, jej bogactwo, płynące z wiary i odwagi, tworzą książki i ich czytelnicy.
Zaproponowany przez Autorkę obszerny zbiór wierszy zawiera szereg ważnych wątków myślowych i towarzyszących im strategii podawczych. Do najważniejszych należy tutaj zapewne konwencja prawdomówności. Monologi formułowane przez bohaterów związanych sercem ze skromną i stosunkowo małą efektowną ziemią Podlasia, a głównie ze wsią tego regionu, budowane są w sposób ograniczający wyrazistość ich kreacyjnego charakteru. Odbywa się to m.in. poprzez odwoływanie się do zasady szczerości. Tendencja ta znalazła szczególny wyraz w tytule zbioru i w odpowiadającym mu metatekstowo niewielkich rozmiarów utworzone. "Ja" liryczne podkreśla w nim, że docieranie do prawdy możliwe jest w specyficznym okresie doby, w ciszy i skupieniu pory przedwieczornej, wśród falujących zbóż, z dala od zgiełku miasta. Inną cechą tej poezji jest jej antyurbanizm, bardzo wyraźny m.in w utworze "złudzenie nie tylko Tadeusza Paipera", będącym polemiką z ideami zawartymi w tekstach przedstawiciela Awangardy Krakowskiej, z obecnym w nich optymistycznym kultem "miasta-masy-maszyny".
Mirosław Olędzki
28 wierszy Marianny Bocian w interpretacji Bożeny Adamek i Danuty Bednarek
Rafał Brasse "Księga troski"
(…) Jest to poetyka, w której pojawić się musi eschatologia, lecz wypływa ona z głębin podmiotu i z głębin języka poetyckiego (co tu jest, a przynajmniej winno być nierozdzielne). (…) Pisze na przykład Brasse: nie przynoś mi jej rąk, będą jak dym / rozczesywać mi twarze. Ale do tych rąk przecież się tęskni. Twarz własna ulega w tym obrazie zwielokrotnieniu. Jest jej tyle niemal ile włosów (sugeruje to czasownik rozczesywać). Lecz ta wielokrotność nie męczy (nie jest to bowiem rzeczywiste duchowe – psychiczne – rozszczepianie), lecz raczej zadziwia, wreszcie uspokaja. Są to bowiem wszystko obrazy, w których nawet wspomnienia kierują ku przyszłości, będzie ona dobra, tu bowiem nawet wybuchające słońce „jest miękkie”. Podobnie działali katastrofiści, tylko u Brassego nie ma cienia katastrofy. On chciałby tkać pełen świat swymi obrazami.
Jacek Łukasiewicz
Narodziny Boga-Człowieka u boku bydląt, w zapachu gnoju, w jamie ziemi – jest objawieniem nie pozostawiającym w tej kwestii wątpliwości. Betlejemska stajnia nie jest ani profanum, ani sacrum – staje się świątynią, miejscem Świętym Świętych, centrum kosmosu, mieszkaniem Boga. Bydlęcym mieszkaniem Boga-Człowieka.
Rafał Brasse wrażliwie wtapia swoją świadomość w tę paradoksalną konsekwencję Wcielenia.
Bogusław Kierc
Rafał Brasse "Oblicze"
Tak bliski Boga był zapewne św. Franciszek gdy nagi, jak głosi legenda, zrzuciwszy atrybuty bogactwa i mieszczańskiej pychy, wszedł do świątyni w Asyżu, by poślubić „Panią Biedę” i poddać się wszechobejmującej miłości bożej. To jeden z patronów poezji Brassego. Jest tych patronów chyba więcej – św. Teresa z Lisieux, dzieci z Fatimy, brat Albert Chmielowski, Ojciec Pio, ks. Jan Twardowski, Karol Wojtyła (który we śnie prowadził do szkoły, do dzieci). Nie są to przecież figury poetyckie czy wzorce pisarskie, bo w rezultacie nie chodzi tu o twórczość literacką, nie o sztukę tu chodzi, to raczej przewodnicy w życiu, które polega na tym, żeby w krótkim czasie przeżyć czasu wiele. I umieć w nim ...dawać/ darmo, a jeśli trzeba/ dopłacać, by dawać. A przede wszystkim kochać, uczyć się od Tego, który jest Miłością, najtrudniejszej sztuki miłowania.
Stefan Bednarek